niedziela, 16 lutego 2014

Od Luxii - C.D Carolyn

Zaśmiałam się kpiąco.
- Wejdź. - Powiedziałam
- Obejdzie się bez tego...
Phi... Jednym ruchem wciągnęłam ją do środka i usadowiłam na fotelu.
- Po co tu przyszłaś? - Zaczęłam rozmowę nieco spokojniej, chowając shurikena
- Obserwowałam już tą rezydencję od pewnego czasu. Przytulnie tu. - Obejrzała się po całym pokoju
Śledziłam jej wzrok, chodząc dookoła po pokoju. Obmyślałam to co mi powiedziała - czyli niewiele.
- Widząc po twojej bladej twarzy jesteś wampirem, czyż nie?
Podrapała się po głowię przytakując.
- Od ilu dnia nas, znaczy... ten dom obserwujesz?
- Od pewnego czasu. Nie działo się tu nic ciekawego. Ostatnio widziałam jak wychodziła stąd pewna kobieta...
- Jaka? - Zapytałam z ciekawością na twarzy
- Starsza. Koło czterdziestki pewnie miała. Wychodziła z walizką. Nawet nie zamknęła drzwi, tylko po prostu odeszła.
- Mhm... - Mruknęłam
- Mogę tu zamieszkać? - Wyrwała mnie z krótkich przemyśleń wampirzyca
- Poczekaj, poczekaj. Jak się nazywasz, może?
- Carolyn. - Powiedziała z uśmiechem. - Carolyn Traver.
- No dobra, idź sobie znaleźć jakiś pokój... Jest ich tu pewnie z miliard... Na pewno sobie coś wybierzesz. Potem cię jeszcze zawołam i innych mieszkańców o podpis i wypełnienie pewnego formularza.

Zeszłam na dół, gdzie czekało na mnie jedzenie. Michael je zrobił? Pewnie dodał tam jakąś trutkę na szczury. Niechętnie wzięłam porcję i usiadłam przy stole.
- Smacznego. - Rzuciłam patrząc na minę wampira. - A i jeszcze po obiedzie, pójdziecie za mną do gabinetu, w którym podpiszecie coś.
Wszyscy się zgodzili jedząc w pośpiechu.
Wstałam od stołu. Zjedzone danie nie było aż takie złe, lecz mogło być bardziej doprawione.

*po kilku minutach, w gabinecie*

- Dobra, podpiszcie tu i wypełnijcie te formularze. Ciebie też się to dotyczy. - Powiedziałam głośniej do wampira wiszącego nade mną
Podniosłam się strącając Michaela z sufitu. Podeszłam do okna i zauważyłam na łące 3 konie. Konie? Dwa siwe i jeden kary.
Otworzyłam balkon i przeteleportowałam się do nich. One spokojnie jadły soczystą trawę. Klęknęłam, a dwa pierwsze stworzenia podeszły do mnie.
- Luxia! - Krzyknęła z balkonu Linsday
Jednym gestem przeniosłam ją do mnie. Gdyby nie ta magia, co ja bym teraz robiła na tym świecie. Siostra przylepka - zaklepała sobie siwego jednorożca.
Zaprowadziłyśmy ich do pobliskiej stajni. Nakarmiłyśmy je i napoiliśmy. Nie wyglądały na zaniedbane, wręcz przeciwnie.
Weszłam do boksu karego, bodajże ogiera, myśląc na głos nad jego nowym imieniem.
- Kronos? Emm. Vital? Joe? Jeff?
- EKHEM. - Usłyszałam głośny 'kaszel' z tyłu
Obróciłam się i ujrzałam Michaela. Co on tu robił?

<Michael?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz