Noc minęła spokojnie, a Alyss, na wszelkie sposoby starała
się, żebym nie wyszła z szopy. Czemu ona nie rozumiała, że chcę pobiegać, że chcę
być wolna! Co ja wygaduje, od zawsze, to tego najbardziej się obawiałam, że
pewnego dnia okaże się, że jestem jednym z tych stworzeń... ze stworzeń, które
przynoszą zniszczenie, tylko dlatego, że są inne. Może nie jestem wampirem, ale
jestem pewna, że na wilko krwistych, też polują. Na pewno. W raz z pojawieniem
się słońca, moje ciało odzyskało, zwykły ludzki kształt, a moje nogi poniosły
mnie do domu.
~*~*~
- Mamo! Jesteś? - zawołam, po wejściu do domu, a potem
usłyszałam, kilka trzasków drzwi i zobaczyłam matkę. Była wystraszona, ale
widziałam, że na jej twarz, powoli, pojawia się także ulga.
- Jak dobrze, że jesteś! Nawet nie wiesz jak się martwiłam! - przytuliła mnie
- Czemu mi nie powiedziałaś? - spytałam się jej, gdy mnie puściła
- Chciałam, żebyś miała normalne dzieciństwo
- Ale, tak będzie mi trudniej!
- Wcale, że nie moja matka, też była tak wychowana
- A ty?
- Ja nie, bo widziałam, jak ojciec, zabija wampira
-No to wyobraź sobie, że ja przez ciebie, wczoraj też
- Alyss?
- Tak, wiedziałaś?
- Ależ, oczywiście, że tak - uśmiechnęła się do mnie, a potem zaprowadziła do jadalni. Przy stole, pokazała, żebym usiadła, a sama poszła, zrobić herbatę.
- Jak ci minęła noc? - spytała, stawiając, przed mną kubek
- Dobrze-spojrzałam na nią, emanowało od niej coś dziwnego, potężnego. Coś czego wcześniej nie wyczułam...
- Od jutra trzeba będzie zacząć naukę
- Czego?
- Magi - magi! Ale ja przecież, nie jestem czarownica, tylko wilko krwistą... chyba. Musiałam zrobić dziwną minę, bo po chwili usłyszałam:
- Wilko - czarodziejką.Twój ojciec, był wilko krwistym, ja jestem czarodziejką - no to fajnie, nie ma to jak się dowiadywać, że zamiast być dziwadłem, jest się połączoną wersją dwóch, magicznych stworzeń. Muszę to wszystko sobie przemyśleć. Odeszłam od stołu i poszłam do swojego pokoju.
- Jak dobrze, że jesteś! Nawet nie wiesz jak się martwiłam! - przytuliła mnie
- Czemu mi nie powiedziałaś? - spytałam się jej, gdy mnie puściła
- Chciałam, żebyś miała normalne dzieciństwo
- Ale, tak będzie mi trudniej!
- Wcale, że nie moja matka, też była tak wychowana
- A ty?
- Ja nie, bo widziałam, jak ojciec, zabija wampira
-No to wyobraź sobie, że ja przez ciebie, wczoraj też
- Alyss?
- Tak, wiedziałaś?
- Ależ, oczywiście, że tak - uśmiechnęła się do mnie, a potem zaprowadziła do jadalni. Przy stole, pokazała, żebym usiadła, a sama poszła, zrobić herbatę.
- Jak ci minęła noc? - spytała, stawiając, przed mną kubek
- Dobrze-spojrzałam na nią, emanowało od niej coś dziwnego, potężnego. Coś czego wcześniej nie wyczułam...
- Od jutra trzeba będzie zacząć naukę
- Czego?
- Magi - magi! Ale ja przecież, nie jestem czarownica, tylko wilko krwistą... chyba. Musiałam zrobić dziwną minę, bo po chwili usłyszałam:
- Wilko - czarodziejką.Twój ojciec, był wilko krwistym, ja jestem czarodziejką - no to fajnie, nie ma to jak się dowiadywać, że zamiast być dziwadłem, jest się połączoną wersją dwóch, magicznych stworzeń. Muszę to wszystko sobie przemyśleć. Odeszłam od stołu i poszłam do swojego pokoju.
~*~*~
Poczułam na swojej twarzy coś zimnego, a potem usłyszałam doniosły śmiech. No tak, może przy mnie czarować, to będę miała teraz ciekawe pobudki. Chciała bym się zemścić. Usłyszałam głośnie chlup, od strony drzwi, odwróciłam się w ich stronę i zobaczyłam mokrą, uśmiechającą się matkę.
- Ładnie-powiedziała i rzuciła mi jakiś materiał. Przyjrzałam mu się ,to była peleryna. Miała zielony kolor, wyglądała jak jedna z tych, które nosiłam podczas obozu, parę lat temu, jednak była o wiele ładniejsza. Wstałam z łóżka i poszłam do łazienki. Wziąć prysznic, a potem ubrałam się w luźną bluzkę i jeansy. Narzuciłam na siebie pelerynę, którą dostałam od matki. Weszłam do jadali. Na stole było, kilkanaście potraw.
- Mamo, nie przesadziłaś, to przecież tylko śniadanie? - zazwyczaj, musiałam robić sobie sama kanapki, więc bardzo zdziwił mnie syto zastawiony stół.
- Muszę trochę poćwiczyć, dawno nie czarowałam, a krojenie kilku rzeczy na raz to świetny trening-w moją stronę przelewitował talerz. Złapałam go i położyłam na stole.
- Czuję się jak w Harrym Potterze
- Daj spokój, przyzwyczaisz się-uśmiechnęła się, promiennie – usiądź - posłuchała jej, po chwili dosiadłam się do mnie.
- Dzisiaj zaczynamy lekcje - powiedziała, podając mi dzbanek z kawą
C.D.N
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz